Mój nastrój, kiedy biorę do ręki pędzel i nabieram pierwsze krople farby jest istotny o tyle, iż przekłada się na cały proces twórczy. Czy będą to ciemne, burzowe kolory, czy jasne lub na przykład piękna, soczysta czerwień albo wiosenna zieleń. Wszystko zależy od mojego usposobienia i pozytywnego spojrzenia na problem, z którym mam zamiar właśnie się zmierzyć.
Rzucam w przestrzeń plamy koloru, zmieniam ich wzajemne proporcje, trochę na zasadzie przypraw podczas gotowania. Za dużo ognia schładzam laserunkiem błękitu, albo dodaję coś pikantnego do jednolitego woalu na płótnie. Chcąc uzyskać głębię potrafię nakładać walorowo farbę po kilkanaście warstw. Niektóre prace powstają w kilka minut, na inne potrzebuję wielu dni.